poniedziałek, 27 stycznia 2014

Ogłoszenia Parafialne

Wszem i wobec ogłaszam, że nowy rozdział pojawi się najpóźniej w niedzielę. Przepraszam was za to, że nie wcześniej ale mam pewne problemy. Jednak jako wynagrodzenie tak długiej nieobecności postaram się napisać pewną miniaturkę, która chodzi mi po głowie już od jakiś kilku miesięcy :)
Kocham Was, Ianka ;*

środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 20.

Mam dla Was kolejne coś czego rozdziałem nazwać nie można...
Po przeczytaniu go mam nadzieję, że nie będziecie na mnie źli ok?
Kocham Was ;*
Następny rozdział powinien pojawić się jeszcze w tym miesiącu...
Jednak powiadomić Was muszę z bólem serca, że powoli zbliżamy się do końca....
Niestety... Pozdrawiam i życzę miłego czytania ;)
PS. Zostawcie po sobie jakiś komentarz to naprawdę miłe :)


Kol zapadł się pod ziemię. Nie było go w domu ani nigdzie w okolicy. Ally próbowała się do niego
dodzwonić, ale bezskutecznie. Sama świadomość, że odszedł przez nią powodowała, że chciało jej się płakać. Była jednak silna. Wiedziała, że za dużo łez już wypłakała przy nim i przez niego. Ale nadal nie wiedziała co zrobić. Skontaktować się z jego rodziną też nie mogła bo nie wiedziała jak.
Żeby się uspokoić poszła nad wodospad oddalony około kilometra od jej miejsca tymczasowego zamieszkania. Siklawa nie była duża, mieściła się w głębi mrocznego lasu. Jednak tylko tam dziewczyna czuła się sobą. No może nie tylko tam bo w ramionach Pierwotnego też nie było najgorzej. Miejsce to kojarzyło się z tym co straciła dawno temu ze swoją niezależnością, którą miała jeszcze przed końcem I wojny światowej. Stacjonowała wtedy w Polsce. Co dzień oglądała zmarłych, rannych, głodujących. Było jej smutno bo wiedziała, że nic nie może zrobić. Jej jedynym źródłem światła w tamtych czasach był on. Zane McAlister. Żołnierz, który zdobył jej największy podziw. Do siedziby spokoju szła dość szybko. Chciała bowiem poczuć na skórze ten cudowny, rześki dotyk wody. To zawsze ją odprężało. Gdy już dotarła na miejsce zobaczyła na kamieniu coś niebywałego. Siedział tam przystojny mężczyzna w czarnej, skórzanej kurtce. W przetartych spodniach tego samego koloru i w szarym podkoszulku. Dopiero po chwili rozpoznała go. Rozpoznała swojego stwórce. Gdy odwrócił głowę w jej stronę jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Była pusta. Podeszła bliżej. On gestem ręki wskazał jej aby usiadła obok niego. Formalny jak zawsze pomyślała, a przecież spędziła z nim tyle cudownych chwil. - Co tu robisz? - spytała nieśmiało.
- Jestem - odparł.
- Po co? Dlaczego mi to robisz? Dlaczego teraz? Dlaczego teraz kiedy prawie o tobie zapomniałam? Teraz kiedy staram się ułożyć wszystko na nowo.
- Tęskniłem, brakowało mi ciebie - powiedział.
- Ja też tęskniłam, ale to było dawno, bardzo dawno teraz znaczysz dla mnie mniej niż nic.
- Nie mów tak nawet nie wiesz ile dla ciebie poświęciłem.
- Ty dla mnie? Nie żartuj.
- Nie wiesz co się działo. Nie wiesz przez co przechodziłem. Jak żyłem. Co robiłem. Nic o mnie nie wiesz.
- Wiem jedno nic się nie zmieniłeś od naszego rozstania.
Dziewczyna podniosła się i chciała odejść jednak nieznajomy (to znaczy nie znajomy dla nas, a znajomy dla niej) chwycił ją za rękę przyciągnął do siebie i wyszeptał w jej usta
- Nie to ja wiem jedno... bardzo Cię kocham i to jest jedyny powód mojego powrotu - po czym ją pocałował. Ally na początku się szarpała, lecz później poddała się magii chwili. W krzakach coś się poruszyło. Wyłonił się z nich Kol.
- To nie tak jak myślisz - wytłumaczyła się.
- Ale właśnie, że tak jak myślę - powiedział po czy poszedł w stronę domu. Dziewczyna chciała go gonić jednak ktoś ją zatrzymał.
***

Kol wracał w złości do domu. Był wściekły na Ally i jej "przyjaciela". No może nie na nią, ale na niego, bo na nią nie mógłby się gniewać.
 Po 1. Była dla niego zbyt ważna, po 
2. Wcale ze sobą nie byli.
Pakowanie wychodziło mu dość sprawnie. Już po 15 minutach miał spakowaną całą walizkę. Zostawił ją jednak w pokoju i pojechał do "sklepu" kupić bransoletkę nafaszerowaną werbeną. Miejsca w którym ją kupił chyba jednak nie można było nazwać sklepem. Należało do pewnej czarownicy i nie każdy je znał. 
~ Godzina później ~
Pierwotny wrócił  już do domu. Allyssa też się już w nim znajdowała. Mikaelson miał nadzieję, że nie jest z tym... Nie, nie była. Siedziała zamknięta w pokoju próbując zapanować nad łzami. Nie wychodziło jej to jednak najlepiej. W chwili gdy przestała się nad sobą rozczulać, a również płakać ktoś zaczął pukać do drzwi.
- Proszę - powiedziała.
Do pokoju wszedł Kol. Ubrany był w to co zawsze czyli skórzaną kurtkę, czarną podkoszulkę i ciemne spodnie. Wyglądał w tym zestawieniu bardzo seksownie. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. 
- Co chciałeś?- spytała.
- Chciałem się pożegnać - odparł smutno.
- Dlaczego wyjeżdżasz? Jeśli chodzi o to co dziś widziałeś to nic nie znaczyło - wytłumaczyła się.
- Nie Ally to nie chodzi o to, miałem wyjechać już dawno, ale myślałem, że nie jesteś jeszcze gotowa aby zostać sama. Dzisiaj zauważyłem, że przetrwasz. Masz go - skłamał.
- Ale ja nie chcę żebyś wyjeżdżał.
- Ja też nie, ale muszę.
- Nic nie musisz... nigdy nie musiałeś - szepnęła wycierając łzy dłonią.
- Mam coś dla ciebie.
- Nic nie chcę - odpowiedziała.
Kol podszedł do niej i blisko jej warg wyszeptał.
- Kocham Cię Allysso. I właśnie dlatego nie mogę być egoistą. Dlatego nie możesz o tym wiedzieć. Nie zasługuję na ciebie, ale inni tak - powiedział po czym pocałował ją w czoło przerwał aby dokończyć - Szkoda, że nie będziesz tego pamiętać. Ale tak musi być - zahipnotyzował ją. W wampirycznym tempie wyskrobał coś na kartce założył jej bransoletkę i wybiegł z domu wraz z walizką. Wyjeżdżał aby ją ocalić. Aby ją chronić. Chronić przed nim tylko i wyłącznie przed nim.
***

~ Retrospekcja ~

Było ciepłe lato. Grupa ludzi nad jeziorem bawiła się świetnie. Kąpali się, chlapali wodą, a także rozpalali ognisko. Była wśród nich piękna dziewczyna. Miała długie, brązowe włosy. A ubrana była w śliczną sukienkę na wzór lat 50 XX w. Ktoś z nich przyniósł nawet Boom - Box. Gdyby zobaczył ich ktoś z zewnątrz trudno byłoby mu odgadnąć z jakiej dekady pochodzą. Łączyło ich tylko jedno. Ten sam kolor skóry, włosów i dwie blizny na plecach w równej odległości, których nie miała tylko ona. Jeszcze.
-  To co dziś robimy?- spytał się wszystkich mężczyzna ubrany w białą lnianą koszulę i bryczesy. Niezbyt dobry strój na plażę, ale nikt z nich o to nie dbał.
- Szczerze mówiąc to myślałam, że ty wymyślisz zabawy na dziś - powiedziała piękność.
W tej chwili za drzew wyszedł przystojny mężczyzna. Oczy jedynej kobiety zwróciły się na niego.
Podszedł bliżej. Inni wcale nie wydawali się nim zbytnio zainteresowani.' Jakby go już znali, ale skąd? Przecież wszędzie chodzili razem. Byli jak rodzina, której nigdy nie miała, więc?
- Dzień dobry - powiedział całując ją w rękę.
- Dzień dobry - odpowiedziała grzecznie.
Już po kilku godzinach była nim oszołomiona,a także zauroczona. Gdy słońce już zaszło i na niebie pojawił się księżyc spacerowali trzymając się za ręce. Żadne z nich nie dbało, że to wszystko dzieje się zbyt szybko.


Ally:

Zostałam sama w tym wielkim domu, ale to tylko i wyłącznie moja wina. Gdybym nie dała się znów zmamić na jego urok osobisty. A nie powiem nabierałam się na niego za każdym razem. Miałabym się teraz do kogo odezwać. Kol jaki jest każdy wie, a ja poznałam już jego wszystkie wcielenia. Od czułego, spokojnego do żywiołowego, wrednego, aroganckiego dupka. Było bymiło gdyby wrócił, ale cóż nie będę rozpaczać. Nie żeby miał z tego satysfakcję, bo gdyby się dowiedział miałby na pewno. Naiwna dziewczynka, która myśli, że w końcu mogłaby być szczęśliwa. Szczęśliwa tu i teraz co jest kompletnie nierealne płacze bo jej się w życiu nie poszczęściło.

Po wyjechaniu Kola dziewczyna rozmyślała nad sobą i życiem. Nad tym czemu cały czas zostaje sama. Każdy wystawia ją do wiatru. W czasie takiego rozmyślania mimowolnie podeszła do biurka. Gdy było jej źle, malowała. Najczęściej rzeczy bardzo prymitywne. Szukając w stosie papieru kartki odpowiedniej wielkości natrafiła na to. Koperta zaadresowana do niej,

Jeśli to czytasz to oznacza, że mnie już tam z tobą nie ma. Na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie stwierdzić z jakiego powodu. Pożyjemy zobaczymy - chyba tak to mówią ludzie. Nie jestem pewien. Wiem jednak, że jesteś dużą dziewczynką i z pewnością poradzisz sobie sama. Wiem również, że to,że mnie tu nie ma oznacza, że bardzo tęsknie. I nie zaprzeczaj bo ja wiem lepiej. Słuchaj się starszych mała. A teraz coś od siebie. Pamiętaj o tym. "Kilka razy udało mi się być skończonym sukinsynem, ale nigdy w stosunku do ciebie. Mam nadzieję, że kiedyś na górze zostanie mi to policzone". Rozumiemy się?Zadzwoń czasem. Może znajdę chwilę między bzykankiem a zataczaniem się od nadmiaru alkoholu. I masz zapamiętać jeszcze jedno obojętnie gdzie będę to będę Cię chronił. Więc masz się bać. I gdy intensywnie o mnie pomyślisz to duszą będę przy Tobie. Ale nie wyobrażaj sobie, że się zmieniłem to niemożliwe. Nadal jestem strasznym aroganckim dupkiem.
Kol.

Czytając to płakała albo się śmiała. Była szczęśliwa. Nie z powodu jego wyjazdu, ale z tego, że obojętnie gdzie jest i co robi pamięta o niej. O niej o której nie pamiętał nikt dopóki nie zjawił się w jej życiu. Tylko, że z czasem pewnie będzie musiała wyjawić swoją tajemnicę, a tego nie chciała. Nie wiadomo jak by ją odebrał. Był w końcu Kolem Mikaelsonem. A z takimi nigdy nie szło łatwo. Myśląc nad takimi błahostkami znalazła potrzebne przybory i zaczęła szkicować.  kości policzkowe. Zgrabne, pełne usta. Idealnie wykrojone ciemne oczy. Krótkie, zmierzchwione czarne włosy. Dopiero po skończeniu swojej pracy zauważyła, że narysowała Pierwotnego. Ale dlaczego? Dlaczego tak się nim zafascynowała? Był kochany na swój dziwny, inny sposób. Ale ona go nie kochała. Przynajmniej tak wtedy myślała.