niedziela, 15 czerwca 2014

Ogłoszenie Parafialne!







Przepraszam za zabicie Ally... Nie chciałam... A może jednak chciałam? Niedługo powinien pojawić się Epilog... I wtedy wszystko powinno się wyjaśnić. A może nie?
Kocham Was, wiecie? I dziękuję za to, że jesteście <3
PS. Czekam również na komentarze... Mogą być anonimowe! :D
PSS. Pozdrawiam ;*

piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 26.


Hey moi kochani.... Trochę mi smutno, że jest tak dużo wyświetleń, a tak mało komentarzy... Bo to właśnie one motywują mnie do dalszego pisania... Proszę macie ode mnie kolejną część tego okropnego opowiadania... Ale jak ktoś je czyta to jestem szczęśliwa...
Pozdrawiam Ianka <3
PS. Wiem, że strasznie krótkie, ale w najbliższym czasie postaram się 

- Tato? – mówiła przez łzy do słuchawki telefonu.
- Ally, mała… czemu płaczesz? – zapytał Damon swoją córkę… Lecz podświadomie wiedział co się święci… I wiedział, że teraz będzie musiał być dla swej małej oparciem.
- Tato? Będę mogła z wami zamieszkać?
- Oczywiście kochanie, oczywiście… On znowu wszystko popsuł, prawda?
- On już nie istnieje w moim życiu… Przyjedziesz po mnie?
- Będę za 2 godziny… Spakuj się…
- Kocham Cię tato.
- Ja ciebie też, córeczko. Ja ciebie też…

***

 - Słońce, co on ci zrobił? – spytała wampirzyca zapłakaną Ally.
- Nic… - wyjąkała dziewczyna cicho w poduszkę. Nie miała już siły ukrywać okropnego zachowania Pierwotnego. Jednak mimo wewnętrznych oporów robiła to nadal. Nie chciała żeby Kol miał przez nią kłopoty, a poza tym Damon nie mógł dowiedzieć się o ciąży. Nikt oprócz jej i Kola nie mógł wiedzieć. Ally żyła w przekonaniu, że musi usunąć ciążę, a najlepiej umrzeć, ponieważ sama nie poradzi sobie z tym wszystkim, co wiążę się z posiadaniem dziecka.
- On jest idiotom Ally, nic z tym nie zrobi, ale nie martw się… Niedługo na pewno wróci z podkulonym ogonem, bo jednak mimo wszystko bardzo Cię kocha i nie potrafi wyobrazić sobie życia bez ciebie.
Znam swojego brata.
- Chyba jednak go nie znasz, nikt go nie zna… I on jak najbardziej potrafi wyobrazić sobie świat beze mnie… Problem w tym, że ja nie potrafię sobie wyobrazić świata bez niego… Kol powiedział, że mną gardzi… Z jego strony chyba zawsze chodziło tylko o sex…
- Kochanie, to nie możliwe… Kol szaleje za Tobą… A, że raz czy dwa się posprzeczaliście nie oznacza zaraz, że musicie się rozstać…
Jednak dla Allyssy ta sprzeczka oznaczała rozstanie, dla Pierwotnego zresztą też.
- Rebekah?
- Tak?
- Zostawisz mnie samą? Chętnie bym się przespała – szepnęła dziewczyna zamykając swoje szmaragdowe oczy.
- Śpij dobrze… Okay?
- Okay.
Zaraz po wyjściu Pierwotnej z pokoju Ally wstała i podeszła do niewielkiej szafeczki w drugim końcu pokoju. Trzymała w niej wszystkie leki, których tak bardzo zawsze potrzebowała. Delikatnie, aby nie wzbudzać podejrzeń wyjęła z szuflady pierwsze lepsze opakowanie tabletek i ponownie skierowała się do łóżka. Dopiero po wygodnym położeniu się w nim po lekkim wahaniu połknęła całą zawartość pudełeczka, po czym zapadła w sen, z którego już mogłaby się nie obudzić.

 ***



- Kol?
- Tak siostrzyczko?
- Co ty jej znów zrobiłeś? Przepłakała cały dzień i noc…
- Raczej, co ona zrobiła mi… - rzucił niedbale, tak jakby miał to wszystko gdzieś.
- Nie rozumiem – powiedziała Pierwotna z zaciekawieniem do słuchawki.
- Wpakowała mnie w dziecko… Rozumiesz!?! W DZIECKO!!!
- Czyli, że Ally jest w ciąży? – zapytała zszokowana.
- Jeśli nic nie zrobiła z tym bachorem to tak…
 - To twoje dziecko do cholery! Nic nie rozumiesz! Będziesz ojcem! – Jednak Kol rozłączył się nie słuchając wypowiedzi swojej siostry do końca. Sam przecież wiedział, że będzie ojcem… Wie skąd się biorą dzieci. Nie jest głupi.
***

 - Ally wiem wszystko… Obudź się… - powiedziała Rebekah otwierając drzwi. Odpowiedziała jej cisza.
- Ally!  - I ciągle cisza.
- ALLY! – krzyknęła szarpiąc ją za ramię…
- Ojj Ally coś ty zrobiła - szepnęła Pierwotna sama do siebie gdy zobaczył leżące na szafce nocnej puste opakowanie po tabletkach…
- DAMON!!! DAMON SZYBKO!!!
Wampir w ekspresowym tempie wpadł do pokoju.
- Co się stało?
- Ona… Ona… Ona nie oddycha… - mówiła przez łzy.
- Dlaczego nie podałaś jej swojej krwi?!? Kurwa, Rebekah…!  krzyczał starszy z braci Salvatore rzucając i psując różne rzeczy w pokoju córki.
- Ona jest w ciąży, Damon. To zabiłoby ją od razu, a wraz z nią dziecko. Dzwoń po karetkę… Może jeszcze uda się coś zrobić.
- Jeśli Ally z tego nie wyjdzie, jeśli nie wyzdrowieje to zabiję twojego brata….! Rozumiesz!
- Nie będziesz mógł tego zrobić… Bo już będzie martwy, już ja oto zadbam.

 ***

 - Kol! Ally leży w szpitalu… Jest w stanie krytycznym. Lekarze nie dają jej za dużych szans na przeżycie… Tak samo zresztą dziecku. Ta noc może się okazać ostatnią… Przyjedź zaraz po odsłuchaniu tej wiadomości… I pamiętaj, że ona zawsze Cię kochała…

***

W głowie Pierwotnego kotłowały się różne myśli. Może ją stracić. Może stracić ją i syna. Gdzieś podświadomie liczył na to, że to będzie syn. Przecież miał do niej jechać, miał ją przeprosić za to, co się wydarzyło. Przeprosić za to, co powiedział. To prawda nie chciał mieć dzieci. Nie nadawał się na ojca. Nie potrafił nawet zająć się głupim chomikiem, gdy Rebekah go o to poprosiła. A tu miał być ojcem, miał mieć dziecko. Prawdziwe dziecko, którym trzeba się zająć, które trzeba kochać. Takie, przy, którym trzeba ciągle być. Takie, które trzeba wychować na porządnego człowieka. A on najzwyczajniej w świecie nie znał się na takich sprawach. Ale wiedział jedno, musi zrobić wszystko, aby Ally i jego syn przeżyli.

 ***

 - Ty skurwielu, jeśli coś jej się stanie to Cię zajebie rozumiesz! Zniszczę Cię tak jak ty zniszczyłeś mi córkę i wnuka! I nie obchodzi mnie, że nie idzie Cię zabić!!! Już ja coś wymyślę!!! – krzyczał Damon rzucając się na Kola z pięściami.  Pierwotny dostał prawym sierpowym prosto w szczękę… Jednak nie przejął się tym. Wiedział, że zasłużył. Gdy tylko najmłodszy z braci Mikaelson pojawił się w Sali gdzie leżała dziewczyna z jego oczu poleciała samotna łza. Był to pierwszy raz gdy płakał. Kochał ją i kochał to dziecko, które nosiła pod sercem, ale uświadomił to sobie zbyt późno. Jego życie straciło sens wraz z jej ostatnim biciem serca.

CZYTAM = KOMENTUJĘ 

niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 25.- Kolejna część.

- Chciałbym zacząć od tego, że mam naprawdę wspaniałego brata. Szkoda tylko, że doceniłem to dopiero teraz… Ale nie będę mówił o mnie choć mogę robić to godzinami… Mój brat po tylu latach samotności dorobił się w końcu kogoś, kto go pokochał całym sercem. Jest naprawdę wielkim szczęściarzem… - tu jego spojrzenie padło na Ally, która stała w kącie popijając swojego drinka i słuchając przemówienia, które raczej nie będzie zaliczało się do najlepszych, a może… - Pozwólcie, że przytoczę pewien cytat… Pewien znany polak kiedyś powiedział „Każde głębsze uczucie prowadzi do cierpienia. Miłość bez cierpienia nie jest miłością.”
I sądzę, że tak właśnie jest i z nimi. Był pewien okres czasu, w którym krzywdzili się bez przerwy… Blizny wewnętrzne na pewno Nie znikną, ale wiem, że tylko po tym, co się wydarzyło będą potrafili być z sobą szczęśliwi, bo miłość to nie tylko ciągłe branie… Nigdy w niej o to nie chodziło i mam nadzieję, że nigdy chodzić nie będzie. Wiem, że ludzie mają problem z zaakceptowaniem tego, ale dacie sobie radę… W końcu się kochacie. „I chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną.”

***

- Dziękujemy Kol.
- Ależ proszę bardzo, ale teraz pozwólcie, że zabiorę się już do domu – na jego ustach pojawił się wielki uśmiech, gdy to mówił, a Klaus bardzo szybko domyślił się całej reszty.
- Kol?
- Tak?
- Tylko Znów tego nie spieprz, jestem pewien, że kolejnej szansy nie dostaniesz.
- Wiem…
- Powodzenia! – Krzyknęli za nim nowożeńcy.

***

 - To było coś naprawdę pięknego… - szepnęła zasypiając wtulona w jego tors.
- Coś naprawdę pięknego trzymam teraz w ramionach – wyszeptał w jej ucho przytulając jeszcze mocniej.
- Kol proszę Cię przestań.
- Idź spać – powiedział otulając ich szczelnie kocem. Wiedział, że to może być ich jedyna i ostatnia szansa na szczęście.

***

 - Kol!!! Kol, do cholery!!! Chodź tu!!!
- Co się stało, kochanie?
- Nie nazywaj mnie tak!
- Wczoraj jeszcze wszystko było dobrze… Ally co się stało?
- Masz czytaj! – Krzyknęła i rzuciła w niego gazetą najmocniej jak potrafiła.



Jak donoszą nasze źródła Kol Mikaelson jeden z najbardziej pożądanych kawalerów naszych czasów już nie jest taki wolny. Widziany był, bowiem wczoraj z piękną kobietą, już niedługo jego żoną.
Ally Salvatore jak widać usidliła wiecznego kawalera. Kol i Ally obecni byli na ślubie brata przyszłego pana młodego. Jak widać śluby w rodzinie Mikaelsonów to teraz stały element. Czy ślub najmłodszego Pierwotnego pobije tak wielkie widowisko jak wczorajsze wydarzenie? Miejmy nadzieję, że tak…
Robert Black.



- Przez Ciebie myślą, że jesteśmy zaręczeni.
- To nie miało tak być. Wszystko miało toczyć się powoli. Nie mieliśmy być brani za parę dopóki sami o tym nie zadecydujemy.
- Nie rozumiesz, że teraz jesteśmy na to wszystko skazani. Skazani na siebie! Ja tego nie chcę Kol.
Wyjeżdżam. Jak to wszytko przycichnie, jak się skończy to wrócę. Wrócę i znów będziemy mogli się przyjaźnić.
- Ally czy ty nic nie rozumiesz?! Nie mam zamiaru się z tobą przyjaźnić. Nie chcę być twoim przyjacielem. A ten cały artykuł to jest znak. Od teraz jesteś moją narzeczoną czy Ci się to podoba czy nie! Jesteś moja! – gdy to wykrzyczał rzucił się na nią i zaciągnął do łóżka.
 
***
- Kol, ja… ja… - szeptała nie mogąc z siebie wydobyć nic więcej.
- Niech zgadnę… Jeszcze nigdy…
- Proszę nie śmiej się… - powiedziała cicho patrząc w palący się w kominku ogień.
- Ej… spójrz mi w oczy – szepnął podnosząc jej brodę do góry – nigdy nie mógłbym śmiać się z czegoś takiego. Powiedz mi tylko czy chcesz swój pierwszy raz przeżyć ze mną… Jeśli nie, odpuszczę i napiszę do gazety aby cofnęli to wszystko co o nas napisali…
- Nie chcę tego zrobić z nikim innym... Tylko proszę bądź delikatny…
- Będę słoneczko, będę… Zawsze…

***

- Kol? - Ally wyciągnęła rękę w poszukiwaniu swojego „kochanka” jednak go już nie było w łóżku. Z przerażenia, aż usiadła, a po jej policzkach zaczęły płynąć zły. Poduszka nadal pachniała nim, a on odszedł. Wykorzystał ją i odszedł. Mogła się tego spodziewać, ale myślała, że tym razem Kol stanie na wysokości zadania.
 
***

- Ejj księżniczko, co się stało? – Szepnął siadając obok niej na łóżku.
- Jesteś, nadal jesteś ze mną – wyszeptała, a jej ciałem wstrząsnął szloch.
Pierwotny szybko odstawił tacę z jedzeniem na podłogę i przytulił swoją ukochaną.
- Zawsze będę, kochanie – zapewnił i mocno przytulił swą ukochaną. Wiedział, że po tym, co się wczoraj stało, po tej wspaniałej nocy już nie może odpuścić.

***

- Oj braciszku słyszałem, że jesteś zaręczony – powiedział Klaus ze śmiechem rozmawiając z Kolem przez telefon.
- Sęk w tym, że nie jestem – odpowiedział Pierwotny bawiąc się frędzlami swojego ulubionego koca – Po tej całej waszej imprezie wszyscy myślą, że ja i Ally, że jesteśmy razem…
- To było WESELE Kol WESELE – roześmiała się hybryda.
- Wszystko mi jedno.
- Co jest, Kol?
- Chyba ją kocham.
- Kochasz?
- Jak cholera i to boli…
- To dobrze – powiedział Klaus i się rozłączył. Wiedział, że teraz to nie on powinien rozmawiać z jego bratem.

***

- Ally? Ally gdzie jesteś?
- Tutaj!
- Tutaj, czyli gdzie?
- Znajdź mnie! W końcu na tym polega zabawa w chowanego!
- Zabawa, w co?
- W chowanego Kol, w CHOWANEGO!
-…
- Kol?
- Mam Cię – szepnął jej do ucha mocno przytulając.
***
- Kol?
- Tak słoneczko?
- Jestem w ciąży…
- W czym?
- W ciąży.
- KURWA!!! DLACZEGO?!? – Pierwotny zaczął krzyczeć i rzucać, czym popadnie. Nie planował dzieci… Nie teraz… W ogóle nie wiedział czy chce je mieć. Chciał mieć Ally tylko dla siebie. Może to egoistyczne, ale on sam był egoistyczny i był z tego dumny.
- Uspokój się! Kol, proszę…
- JESTEM SPOKOJNY DO CHOLERY!!! JESTEM JAK NAJBARDZIEJ SPOKOJNY!!! ALLY DO CHOLERY!!! TO NIE MIAŁO TAK WYGLĄDAĆ ROZUMIESZ!!! ZRESZTĄ MAM TO GDZIEŚ !!! WYCHODZĘ!!!
- Jeśli teraz wyjdziesz to już nawet nie próbuj wracać… Rozumiesz! – Krzyczała obracając w dłoniach szklankę z wodą. Była zła. Była zła, smutna i zagubiona. Wiedziała, że Kol nie będzie zbytnio zadowolony, wiedziała, że nie będzie tak jak na filmach, kiedy to mężczyźni skaczą ze szczęścia jak dowiedzą się o dziecku. Myślała jednak, że jakoś im się uda. Jednak po słowach, które usłyszała chwilę później już przestała się oszukiwać.
- NIE MAM JUŻ DO, CZEGO WRACAĆ!!! GARDZĘ TOBĄ!!! – Pierwotny szybko zabrał kurtkę wiszącą na krześle, zabrał kluczyki do samochodu i trzasnął drzwiami, gdy wychodził. A Allyssa płakała jeszcze długo i rzewnie... W końcu jeszcze niedawno obiecywał, że będzie "Zawsze", a już go nie było.