czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 5

Kol na pewno pomyśli, że jestem nienormalna. Przychodzę do jego domu, czekam, a później daję mu w twarz. On z pewnością nie wie o co chodzi. Teraz pewnie w ogóle nie będzie chciał się ze mną widywać, a zaczynałam lubić nasze przekomarzanie się. Mówiła Ally w duchu.


Ta dziewczyna zaczyna mnie coraz bardziej zaskakiwać. Już nie będę czekał, aż mi zaufa. Znajdę jej dom i szczerze porozmawiam. Przynajmniej spróbuję. Bo kto wie może znowu mnie spoliczkuje i ucieknie. Ja rozumiem gdyby miała konkretny powód żeby mnie bić. Ale przecież ja nic złego nie zrobiłem - myślał.


~ Kilka godzin później~

Ally powoli zasypiała w swoim łóżku z baldachimem. Jednak z fazy snu wyrwała ją głośna muzyka.
Jakiś palant puszcza muzykę na fulla - pomyślała. Po dłuższym zastanowieniu stwierdziła, że to mógł być tylko Kol. Pierwotny siedział w swoim czarnym chevrolecie camaro rocznik 1967 i słuchał całkiem fajnej piosenki to musiała przyznać. Otworzyła okno i krzyknęła:
- Ludzie chcą spać. Co tu robisz?
- Nie zaprosisz mnie na mleko i ciasteczka Allyssa?
- Palant - wykrzyczała i zamknęła okno. 


O co jej znowu chodzi przecież żartowałem - rozmyślał w samochodzie.
Po dłuższej chwili oczekiwania Kol wspiął się na drzewo na przeciw okna dziewczyny i wskoczył na parapet. Ally ponownie otworzyła okno.
- Czego chcesz? - spytała powstrzymując złość.
- Chciałem porozmawiać - powiedział łagodnie jak do dziecka.
- Ale my chyba nie mamy o czym rozmawiać - stwierdziła z przekonaniem.
- Nie zaprosisz mnie, wiesz siedzenie na parapecie jest troszkę niewygodne - zaśmiał się.
- Nie nie zaproszę Cię, a teraz mów co chciałeś.
- Już mówiłem chciałem porozmawiać.
- Dobrze niech Ci będzie to o czym chcesz rozmawiać? - spytała niezadowolona.
- O twoim zachowaniu - powiedział dobitnie.
- A co ci w nim nie pasuje? Jeśli mogłabym wiedzieć - spytała.
- Zachowujesz się jak wariatka.
- Ja wariatka, nie sądzę - powiedziała i zamknęła okno.
- To kolejny przykład twojego wariactwa nawet nie idzie z Tobą porozmawiać Allysso - krzyknął Kol po czym w wampirycznym tempie wsiadł do samochodu i pojechał w stronę Mystic Grilla.
---------------------------------------------------------------------------------
Jest nadal krótki bo jak napiszę więcej to nic z tego nie wyjdzie, a tego bym nie chciała. Proszę, aby każdy kto czyta tego bloga pozostawił po sobie komentarz.  Jest to dla mnie bardzo ważne. No i co dalej do środy :*

Rozdział 4

Ally przepłakała całą noc. To wszystko przez Kola. Oczywiście nie zrobił tego specjalnie. Skąd mógł wiedzieć? Łzy leciały jej jeszcze wczesnym rankiem. Nikt po śmierci matki nie nazwał jej Allyssą.
A tu nagle ni stad ni zowąd pojawia się arogancki pierwotny. Nikt nie wie czego chce. Jednak na pewno nie przyjechał do Mystic Falls bezinteresownie. Bo po co? Po co zmieniać wielkie miasto z pożywieniem na każdym kroku na małą mieścinę.


Kol miał bezsenną noc. Nigdy nie przepraszał pierwszy. Tym razem jednak chciał zrobić wyjątek.
Nie wiedział jednak gdzie miał się udać. I nie wiedział za co ma przeprosić. Przez noc odtwarzał sobie w kółko ich całą rozmowę. Według niego nie powiedział nic nieodpowiedniego. Jednak ta wybiegła z domu z płaczem. Ale dlaczego? To pytanie nie dawało mu spokoju. W każdym innym przypadku dałby sobie spokój. Ta dziewczyna była jednak wyjątkowa. Jej wyjątkowość odkrywał na każdym kroku. Widział w niej przyjaciela, którego nigdy nie miał. Humor Ally zmieniał się z minuty na minute. Raz była spokojną, nieśmiałą dziewczynką, a raz kobietą odważną i zaborczą. Nie wiedział jak ją podejść.
Jednak nie chciał hipnotyzować ludzi aby dostać jej adres. Chciał aby dziewczyna zaufała mu na tyle, że sama mu go poda.


~ 8 godzin później~


Najmłodszy z braci Mikaelson brał prysznic gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Chciał zabić tego kto skrócił mu tą przyjemność. Gdy jednak podszedł do drzwi i zobaczył przez wizjer kto to, jego plan legł w gruzach. Poleciał, więc szybko do swojego pokoju się ubrać. Nie chciał przyjmować takiego gościa w samym ręczniku. Ubrany zszedł na dół i otworzył drzwi. Ally siedziała na schodach werandy. Widocznie chciała coś od niego. Zresztą tak jak każdy.
- Witaj Allyssa, przepraszam, że musiałaś czekać - powiedział mężczyzna.
Dziewczyna podeszła do niego i spoliczkowała.
---------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że dzisiaj miał być wczoraj, ale miałam problemy z internetem.  Zapraszam do komentowania. I mam nadzieję, że się spodoba.


Rozdział 3

Na dworze było już ciemno, a na zegarku widniała dopiero 19:45. Niebo pokrywały miliardy gwiazd. Powietrze było rześkie. Coś jednak zakłócało piękność wieczora. Może strach. Tak to z pewnością był strach. Ally była nim przesiąknięta do szpiku kości. Dlaczego? Przecież wiedziała, że Kol nic jej nie zrobi. Była dla niego zbyt ważna. Bliskim też nie. Bo takich nie miała. To dlaczego zgodziła się przyjść do wilii pierwotnego wampira? Przecież gdyby tego nie zrobiła nic by się nie stało. Jednak ta chciała sprawdzić co krwiożercza bestia od niej chce.

Gdy po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka na twarzy pierwotnego pojawił się uśmiech. Sam nie wiedział czemu się tak stało. Nienawidził ludzi taka była prawda. Jednak ta dziewczyna go pociągała. Nie chodziło mu tu o jakiś seksapil. Chodziło o tajemniczość, którą przyciągała jak magnez. Nagle z rozmyśleń wyrwał go kolejny dźwięk dzwonka. W wampirycznym tempie poszedł ubrać koszulkę swojego ulubionego zespołu, narzucił czarną, skórzaną kurtkę i popędził do drzwi. Gdy je otworzył dziewczyna właśnie schodziła ze schodów.
- Hey mała poczekaj - krzyknął.
- Zapamiętaj sobie raz na zawsze jak jeszcze raz nazwiesz mnie "małą" to zginiesz marnie - odpowiedziała.
- Mnie nie da się zabić, kochanie.
- Jesteś tego pewien, a ja jednak sądzę, że kołek z białego dębu powinien unicestwić takiego gnojka jak ty - odburknęła.
- No już aniele nie gorączkuj się tak może wejdziesz? - zaproponował.
- A muszę? - spytała.
- Tak - powiedział szybko.
- No więc dobrze - przewróciła oczami i weszła do domu.
- Ładnie tu, ale jakoś tak.. sądzę, że to nie twój styl - rzekła.
- Bo to prawda - powiedział.
- To dlaczego tu mieszkasz?
- Ten dom zbudował mój brat, oficjalnie należy do niego, a ja jestem tu tylko gościem, także nie chcę nic zmieniać.
- To dlaczego nie kupisz swojego?
- Nie sądzę, że posiedzę tu długo.
- Rozumiem - powiedziała patrząc na obraz wiszący nad kominkiem przedstawiający wszystkich pierwotnych.
- A co będziesz tęsknić? - spytał rozbawiony.
- Nie sądzę - zaśmiała się.
- Rozsiądź się - wskazał ręką na kanapę.
- Z miłą chęcią - powiedziała i usiadła we wskazane miejsce.
- No, więc powiesz mi wreszcie jak masz na imię?
- Może tak, może nie. Nie wiem, muszę się zastanowić.
- Zastanowić? Nad czym. Chyba naprawdę jesteś nieśmiała.
- Zastanowić nad tym czy mogę Ci zaufać - powiedziała cicho.
- Mi zawsze. No to powiesz jak się nazywasz?
- Ally - powiedziała niechętnie.
- Allyssa - przeciągnął.
- Nie po prostu Ally - odetchnęła niespokojnie.
- Skarbie, nie musisz się niczego bać.
- Nie jestem żadnym twoim skarbem - wykrzyczała i wybiegła z domu.
Kol chciał dać jej odpocząć, więc nawet nie próbował gonić dziewczyny.
Siedział tylko w fotelu i napawał się brzmieniem jej imienia.
---------------------------------------------------------------------------------
Tak jak obiecałam, jest. Nie jestem pewna czy uda mi się wstawić kolejny w sobotę. Mamy w szkole festyn, a później jadę na noc do cioci. Więc zapewne do środy. Jesteście kochani :*

Rozdział 2

Kola czekała nieprzespana noc. Cały czas rozmyślał o słowach dziewczyny. "To jeszcze nie koniec". Koniec czego dopytywał sam siebie. Skąd ona wiedziała o nim. Przecież wraz z rodziną wyprowadził się z tego miasteczka ok. 100 lat temu. Nie mógł nawet jej znaleźć i gnębić pytaniami. Bo oprócz tego, że lubiła Jane Austin nic o niej nie wiedział.


Ally siedziała zamknięta w swoim pokoju. Była wtedy sama i miała czas na rozmyślenia, a tych pojawiło się ostatnio bardzo dużo. Po co on wrócił? Zadawała to pytanie sama sobie. Czy nadal chce nas krzywdzić. Czy jeszcze z jego powodu popłyną łzy? Zapewne tak. Z opowiadań wiedziała, że Kol Mikaelson jest arogancki, władczy i ... no właśnie jaki? W barze sprawiał wrażenie gburowatego, ale zarazem zabawnego, skrzywdzonego przez życie człowieka. Jednak ona nie może patrzeć na pozory. Pozory to coś najbardziej mylnego we wszechświecie, a ta nie mogła sobie na to pozwolić. To prawda Kol był czarujący. Jednak to tylko gra, a Ally musi tą grę wygrać.


~ Mystic Falls - szkoła ~

Mimo, że Ally już dawno skończyła szkołę nadal jest jej częstym gościem. Opiekuje się dziećmi w przedszkolu, prowadzi kółko artystyczne, organizuje bale i festyny. Wszystko jednak zmieniło się z przyjazdem Kola. Najmłodszy z braci Mikaelson zajął stanowisko nauczyciela historii. Tak więc pierwszego dnia szkoły dziewczyna która szła spytać się dyrektora o datę najbliższego balu miała z nim niemiłe spotkanie.
- O kogo ja tu widzę - powiedział wesoło.
Ally chciała go ominąć niestety ten zablokował jej drogę.
- Powiesz mi wreszcie jak masz na imię czy mam to załatwić w inny sposób? - spytał.
- Mówiłam Ci już nie rozmawiam z nieznajomymi. Masz taką krótką pamięć? - powiedziała dobitnie.
- Jutro 20. Mój dom wiesz gdzie mieszkam.
- A jak nie przyjdę to co mi zrobisz - zapytała.
- Tobie nic. Jesteś mi zbyt potrzebna, ale kto wie jaki los może czekać twoich bliskich - powiedział, zrobił słodką minę i odszedł.
---------------------------------------------------------------------------------
Ten jeszcze  krótszy od poprzedniego. Przepraszam. W środę jako zadośćuczynienie postaram się wstawić kolejny.

Rozdział 1

Było późne popołudnie miasto aż wrzało od plotek. W takim małym miasteczku jak Mystic Falls wieści rozchodzą się szybko, bardzo szybko. Każda nowo wprowadzona osoba jest sensacją większą lub mniejszą, ale sensacją. Teraz do miasta wprowadził się nie kto inny jak nieziemsko przystojny dwudziestokilkuletni brunet o oczach błękitnych jak niebo. Tylko skąd przy tak interesującym chłopaku, a raczej mężczyźnie była aż tak ciemna aura. Musiała się za nią ciągnąć tajemnica której nikt nigdy nie był i nie będzie w stanie odgadnąć.


~ Mystic Grill~

Tajemniczy mężczyzna siedział przy barze w towarzystwie pięknych kobiet, które reagowały na każde jego spojrzenie. Siedział i popijał bourbona. Nikt nie powinien widzieć w tym nic dziwnego. Zmęczony przeprowadzką chłopak przyszedł do baru poznać nowych sąsiadów, przyjaciół, a także wrogów. Wrogiem zapewne okaże się dziewczyna, która właśnie przyszła do baru. Brunetka średniego wzrostu o zielonych oczach pod zbyt dużymi okularami "kujonkami". W za dużym, rozciągniętym, szarym swetrze, czarnych jeansach z książką w dłoniach. No tak cicha szara myszka. Po minie chłopaka było widać, że raczej nie przypadła mu do gustu. Totalne przeciwieństwo rozrywkowego trybu życia jakie prowadził. Jednak takie dziewczyny zawsze były najlepsze w łóżku. Nie wiedział dlaczego, ale tak było. Dlatego zaryzykował podejść i zagadać.
- Hey mogę się przysiąść? - zapytał.
- Nie sądzę - odpowiedziała cicho "myszka".
- Może jednak, wiesz jestem tu nowy i chciałem się zaprzyjaźnić.
- A może ja nie chcę się przyjaźnić - odburknęła.
- Typ samotnika? - zapytał.
Nastała niezręczna cisza.
- Wybacz nie przedstawiłem się Kol Mikaelson.
Dziewczyna podniosła na chwilę głowę z nad książki i spojrzała mu w twarz. Patrzyła tak może z minutę i wróciła do czytania książki. W tym czasie nieproszony osobnik przysiadł się do jej stolika.
- Czy ja aby na pewno pozwoliłam Ci się przysiąść? - spytała oburzona.
- Wiesz od dziecka robię to co chcę - powiedział po woli.
Ally zrobiła naburmuszoną minę i ponownie wróciła do lektury.
- Zawsze taka jesteś. - zadał  pytanie.
- Taka czyli jaka? - spytała niepewnie.
- No nie wiem nieśmiała, cicha, a zarazem hmm.. niekulturalna.
- Nikt Cię nie prosił abyś się dosiadł - odpowiedziała.
- To co porozmawiasz ze mną?
- Odczepisz się w końcu?
- Odpowiedziałaś pytaniem na pytanie to się nie liczy.
- Ok. Nie rozmawiam z nie znajomymi, więc po prostu odejdź.
- Ile ty masz lat 5? - zaśmiał się.
- Na pewno jestem dla ciebie za młoda.
- Kobieto w najgorszym wypadku dzieli nas 5 lat różnicy więc?
- Tak 5 lat razy ile żeby wyszło ok. 1130? Nigdy nie byłam dobra z matematyki musisz mi wybaczyć.
- Skąd wiesz? - na jego twarzy malował się... strach.
- Kol Mikaelson, pierwotny, syn Ester i Mikaela. Przeleżał stulecie zasztyletowany w trumnie przez brata.  Hmm.. Co tu jeszcze? Jak mi się przypomni to ci powiem.
- Skąd wiesz? - wykrzyczał to tak, że oczy wszystkich natychmiast skierowały się w stronę ich stolika.
- A czy to ważne - powiedziała dziewczyna ze śmiechem.
Chwilę później szepnęła mu na ucho, że to jeszcze nie koniec i wyszła.
---------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że to nie sobota, ale nie mogłam się powstrzymać. Mam nadzieję, że się spodoba. Rozdział krótki, wiem.  W razie jakichkolwiek pytań piszcie na gg 47267445 :).

Wstęp

Allyssa nie jest już tą małą naiwną dziewczynką, którą była przed śmiercią matki. Odejście rodzicielki zmieniło wszystko włącznie z zachowaniem jej ojca. Dotychczas czuły romantyk przemienił się w zimnego aroganckiego drania. Teraz Ally jest dojrzałą nastolatką. Kobietą, która najlepiej czuję się w czterech ścianach swojego pokoju bojąc się tego, że przypadkowo zdradzi najważniejszą tajemnicę swojej rodziny. Dowiedziała się o niej w 16 urodziny. Urodziny, które powinny być słodkie przerodziły się w koszmar, który trwa do dziś. Nie codziennie dzieci dowiadują się, że osoby tak bliskie ich sercu tak naprawdę są krwiożerczymi bestiami. Może to i lepiej, że ludzie uważają wampiry za coś niemożliwego. Inaczej ludzkość wyginęłaby w przeciągu tygodnia.