Kol po całonocnej libacji alkoholowej wraz z Damonem "wytrzeźwiał" dopiero około południa. Nie wiedział co z sobą zrobić, więc wziął długą kąpiel. Miało mu to pomóc w leczeniu kaca. Po ok. 2 godzinnym leżeniu w wannie poszedł do kuchni zjeść śniadanie. Żałował, że nie może żywić się jak na wampira przystało. Co prawda zrobił to kilka razy. Na razie musiał jednak przystopować inaczej podejrzenie padłoby od razu na niego. Zastanawiał się nad tym czy by nie porwać Allyssy do Nowego Orleanu. Poznałaby tam kolejnych Pierwotnych i może w końcu przyznała się skąd o nich wie, bo raczej nie od ojca. To mogłoby być ciekawe przeżycie. I dla niej i dla mnie. To może się udać - myślał dalej. Ale jak to zrobić, żeby ona o niczym nie wiedziała. Przecież po wczorajszym znowu jest na niego obrażona. Tak jak zawsze nie wiedział o co. Ale to nic jakoś sobie z nią poradzi przecież nie takie rzeczy się w życiu robiło.
~ Pod domem Ally 4 godz. później ~
- Ally pakuj się wyjeżdżamy - krzyknął Kol wchodząc do jej domu.
- Jak ty się tu dostałeś? - krzyczała oburzona.
- Nie pamiętasz, może Cię zawieść do lekarza? - zapytał.
- Ostatnio miałam dużo na głowie i to przez ciebie, więc powiesz mi w końcu jak tu wszedłeś, czyżby Damon? - spytała.
- Nie to nie Damon - powiedział wchodząc na górę.
- Więc?
- Zaprosiłaś mnie ostatnio na mleko i ciasteczka, pamiętasz?
- Ja ciebie? Nie sądzę, powiedz mi lepiej co mi zrobiłeś.
- Zupełnie nic, mówiłem Ci, że chcę przyjaźni, a jak mi się zdaję ta nie powinna być wymuszona.
- I masz rację, patrz tobie też się to zdarza - powiedziała zaczepnie.
- Czy mogłabyś się już zacząć pakować? Nie mamy całego dnia - powiedział i rozsiadł się na łóżku.
- Ehemm - odchrząknęła - czy ktoś Ci pozwolił? I ja nigdzie się nie wybieram nie mogę zostawić.... - nie skończyła.
- Czego? Prawda jest taka, że oprócz Damona nie masz tu nikogo, a ten teraz zajęty jest Rebekah.
- Zawsze musisz być taki?
- Jaki? - odpowiedział.
- No taki.. - znów nie dokończyła.
- Szczery? Kochanie zawsze taki byłem, a jeśli się zaraz nie zaczniesz pakować to ja to zrobię.
- Nie jestem żadnym twoim kochaniem, zapomnia....?
Urwała bo właśnie w tej chwili Kol wziął ją na ręce i wyniósł z pokoju.
- Co ty robisz? - krzyczała.
- Ja? - zapytał rozbawiony.
- Tak ty.
- Ja tylko zabieram Cię z sobą na małą wycieczkę.
- Jeśli tylko przestąpisz próg tego domu obiecuję, że już nigdy więcej się do ciebie nie odezwę - zagroziła.
No to chyba czeka mnie bardzo męcząca podróż - myślał Kol w duchu. Może chociaż Caroline złapie z nią wspólny język, bo inaczej... bo inaczej tego nie przeżyję i nie jest to przenośnia. Chociaż jakby brać pod uwagę to, że jestem praktycznie niezniszczalny to nie jest, aż tak źle. Zawsze mogę użyć perswazji. Ale czy to zadziała w przypadku Ally bez jakiejkolwiek magii, czy czegoś tam. I jak do jasnej cholery wampiry mogą się rozmnażać? Dobra nic z tego nie rozumiem. Prawie tak jak zawsze. Przyznaję się bez bicia. Mówi się trudno. Szkoda tylko, że moje kontakty przyjacielskie są tak ograniczone. Ok może nie są, ale ja i tak sądzę, że są. Ach ci przyjaciele, których tak praktycznie nie ma. To jest już dołujące - pomyślał na koniec po czym pogłośnił radio.
Idiota, głupek, sukinsyn, małpa, debil, jeszcze większy idiota... - takie myśli kłębiły się w mądrej główce piękności siedzącej cicho na siedzeniu obok "złego" Pierwotnego.
Chociaż jakby się bliżej przyjrzeć to nie jest, aż taki zły - pomyślała jednak szybko odgoniła te myśli. Co prawda miała silne blokady umysłu i na pewno bez jej wiedzy nie znalazłby się w środku jej "głowy", ale cóż "Przezorny zawsze ubezpieczony" chyba tak to mówią. Zastanawiała się nad jego działaniami jeszcze chwilę jednak chwilę później zasnęła. Spała jednak tylko kilka minut bo śnił jej się koszmar. Podobny do tego z dnia w którym jej matka zginęła, z dnia w którym została przemieniona, i z nocy poprzedzającej pierwsze spotkanie z Kolem. Groźnym, nieobliczalnym Pierwotnym dupkiem. Koszmar zawsze wyglądał mniej więcej tak.
Mała dziewczynka wchodząca do ciemnego, wielkiego pokoju. Na samym jego środku stoi długi, drewniany stół. Najprawdopodobniej zrobiony z białego dębu. W okół niego poustawianych jest 12 krzeseł. Po jednym dla każdego członka rady. Masywne krzesła obite w skórę. Ludzką skórę. W kącie wisi jedna malutka lampa. Nie daje ona zbyt dużo światła. Po przestąpieniu progu przez małą brunetkę drzwi w drugim, bardzo odległym końcu pokoju powoli się otwierają. Wychodzi z nich mroczna, zakapturzona postać. W ręku trzyma długi nóż z ostrym jak brzytwa ostrzem. Zapewne potrzebnym do złożenie ofiary. Ale z czego? Przecież niczego, ani nikogo oprócz małego dziecka tam nie ma . Jego oczy świecą czerwienią. Mężczyzna podchodzi do stołu. Staje dokładnie po środku. I właśnie w ten środek wbija swe narzędzie. Gdy je wyciąga jest całe we krwi...
I właśnie w tym momencie sen się urywa. Zawsze się urywał. Nie było sposobu żeby przejść dalej. Żeby zobaczyć co się stanie potem. Żeby skojarzyć pomieszczenie i tajemniczego człowieka. Żeby wiedzieć cokolwiek. Chociaż najmniejszą rzecz. Nie ma nic. Nigdy. Nie ma nic innego niż niewyobrażalny strach. Strach przed śmiercią. Nigdy nie wiadomo kto ma umrzeć. W jakich okolicznościach. Gdzie i kiedy. Nikt nie wie nic oprócz tego, że ktoś zostanie skazany na śmierć. Zazwyczaj bezsensowną. Bo w jakim celu ktokolwiek kto miałby choć odrobinę ludzkich uczuć miałby pozbawić kogoś życia? Nie to nie jest normalne. Gdy Ally o tym rozmyślała z jej oczu popłynęły łzy. Przetarła je szybko dłonią. Nie może dawać Mikaelsonowi żadnych powodów do dbania o nią. Ponownie przymknęła oczy. Gdy to zrobiła ukazał jej się piękny obraz. Niepowtarzalne, ostatnie miłe wspomnienie.
Dwudziestokilkuletnia kobieta siedziała na kocu na łące w samym środku lasu. Obserwowała ona z rozmarzeniem piękne, błękitne niebo. Nagle podbiegła do niej mała dziewczynka z brązową burzą włosów. Przytuliła się mocno. W małej rączce trzymała bukiet polnych kwiatów.
- To dla ciebie, od taty - powiedziała.
- Dziękuję kochanie - powiedziała i pocałowała córeczkę w czubek głowy.
- Chodź za mną - pociągnęła matkę za rękę.
Chwilę później obie damy znalazły się obok małego, drewnianego domku nad jeziorem. Na jego schodach siedział przystojny brunet. Gdy usłyszał szmer podniósł głowę i widać było jego niebieskie jak ocean oczy. Ujrzawszy piękne panie mężczyzna zniknął w głębi domu. Wyszedł z niego kilka sekund później. W rękach trzymał wiklinowy koszyk. Na jego rączce przywiązana była wielka czerwona kokarda. A w środku widać było lekko wychyloną jasną główkę.
- To szczeniaczek - powiedziała półszeptem dziewczynka do mamy.
- Chodź pójdziemy sprawdzić co tam ten twój tata knuje.
Kilka minut później obie kobiety stały już przy uśmiechniętym panu. Mniejsza trzymała w rączkach pulchnego pieska. Starsza natomiast powiedziała bezgłośnie
- Dziękuje za najlepsze urodziny w moim życiu..
Tak to było piękne. I od razu na twarzy Allyssy zagościł uśmiech.
-----------------------------------------------------------------------
No więc tak rozdział pierwotnie był krótszy, ale postanowiłam dodać odczucia bohaterów. Możliwe, że właśnie tym go popsułam, ale nie ważne. Przepraszam bardzo, że nie wstawiłam rozdziału zaraz po 3 komentarzach, ale byłam u kuzynki i słaby dostęp do neta (niewarte wzmianki). To co stwierdziłam jednak, że rozdziały będą dodawane po 5 kom. jeśli nie macie nic przeciwko (można komentować z anonima). Mam nadzieję, że nie ma błędów. Nawet nie sprawdzałam bo chciałam się szybko z tym uporać.To do napisania :*
Nie powiem rozdział fajny. Trochę krótki ale te sny były ekstra :D
OdpowiedzUsuńAh ta spontaniczność Kol'a xD Najlepsza była scenka kiedy wyniósł Ally z domu ;p
Ciekawe jak im się powiedzie w Nowym Orleanie ;)
Nie wiem co tu jeszcze napisać... Czekam na nowy rozdział :D
I zapraszam do czytania i komentowania u mnie :
http://historiadamaris152.blogspot.com/
Pozdrawiam
Chcesz mieć jedyny i niepowtarzalny zwiastun swojego opowiadania? Dark Trailer to coś dla Ciebie. Zapraszam do nowej zwiastunowni. Postaramy się, by Twój zwiastun był w 100% zgodny z Twoimi oczekiwaniami. Nie czekaj, zamów.
OdpowiedzUsuńJeśli potrafisz robić zwiastuny i masz wystarczająco chęci, czekam w zakładce Nabór.
http://dark-trailer.blogspot.com/
Więc powiem szczerze.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz zawitałam na tym blogu i już przeczytałam wszystkie rozdziały. Uwielbiam blogi z Kol'em nie ja je Kocham. Pozdrowionka
Zapraszam do mnie
http://even-though-hate-we-are-family.blogspot.com/
Wcale nie zepsułaś tego rozdziału. Skoro Care jest w Nowym Orleanie, to znaczy, że z Klausem? :D Mam taką nadzieję. Świetny pomysł z tym wyjazdem no i jeszcze ten sen. Awww... ♥
OdpowiedzUsuńU mnie nowy rozdział jest już napisany, ale na tel. i nie wiem jak go dodać. No to chyba tyle. ;) Pozdrawiam.
Tak z Care. No a z kim by innym? xd Jak ja uwielbiam tą parę <3. I mam nadzieję, że szybko uda Ci się dodać nowy rozdział, bo nie mogę się doczekać. :)
UsuńWpadłam na Twój blog przez vd.pl i muszę przyznać, że naprawdę mi się spodobał. Tak szczerze, to podoba mi się wszystko co związane z najmłodszym Mikaelsonem <3 Wcale nie zepsułaś rozdziału opisami uczuć, one są właśnie bardzo ważne. Weny życzę!
OdpowiedzUsuń