Nanannaannana....
Wstawiam kolejny rozdział.
Zbliżamy się do końca... Ale może nie będzie on taki
szybki jak wcześniej myślałam. :)
Kocham was i proszę pozostawiajcie po sobie jakiś ślad.
CZYTAM = KOMENTUJE ;*
Wstawiam kolejny rozdział.
Zbliżamy się do końca... Ale może nie będzie on taki
szybki jak wcześniej myślałam. :)
Kocham was i proszę pozostawiajcie po sobie jakiś ślad.
CZYTAM = KOMENTUJE ;*
Kol miał dosyć ciągłego gapienia się w jej zdjęcie, które zrobił tak, że ona nawet o nim nie wie i upijania się do nie przytomności. Chce zapomnieć. Zapomnieć o kimś takim jak Allyssa Salvatore. Co prawda w liście napisał jej, że ma dzwonić. I on zawsze będzie przy niej. Ale to bez znaczenia. Nigdy nie wiedział, że przez głupia kobietę będzie tyle cierpiał. Czy nie robi jednak tego na własne życzenie? Przecież ona nie prosiła go o to aby odszedł. Chciała żeby został razem z nią. W domu, który jej kupił. W domu, który miał niesamowitą atmosferę. W domu, który mógł nazwać swym domem. Ale to bez znaczenia wybrał inną drogę i musi się jej trzymać. Przekonywał sam siebie. Czy tego naprawdę chciał? Nie z pewnością nie, ale chciał jej szczęścia, które mogła znaleźć tylko bez niego.
Ally nie wiedziała co ma z sobą zrobić. Gdyby on był przy niej od razu wymyśliłby coś czym mogliby się zająć. Jego jednak nie było. Trudno. Cały czas o nim myślała. W głowie w kółko odnawiała ich wspólne wspomnienia. Nie było ich dużo. Były jednak takie jakie miały być czyli piękne. Po długim namyśle dziewczyna chwyciła słuchawkę telefonu i wykręciła numer Pierwotnego. Odebrał po trzecim sygnale.
- Witaj kochanie - powiedział.
- Cześć Kol - odpowiedziała.
- Wszystko w porządku? - zapytał jakimś dziwnie niepokojącym głosem.
- Piłeś. Nie było to pytanie tylko stwierdzenie faktu.
- Może tak, może nie - powiedział śmiejąc się.
- Zadzwoń jak wytrzeźwiejesz i zażyj witaminy zdziałają na kaca - powiedziała i się rozłączyła.
Po co zadzwoniła? - wypytywał sam siebie. Czy nie dość już cierpię oddalony od niej o całą szerokość kontynentu. W tym właśnie momencie chciałby tulić ją w ramionach. Napawać się ciepłem i jedwabistością jej ciała. Chciałby składać czułe pocałunki na jej ustach. A był tu W L.A. Do jasnej cholery! Długo tak nie pociągnie. Gdy tak siedział na plaży z butelką bourbona w ręce patrząc na fale, które co chwila się oddalały, a po chwili znów wracały miał nadzieję, że wymyśli coś aby zapomnieć. Po chwili podeszła do niego kobieta, usiadła obok niego i z jego ręki wyciągnęła butelkę znakomitego trunku. Trzymała ją chwilę w dłoni po czym przechyliła i do jej gardła spłynął bursztynowy płyn.
- Ktoś pozwolił Ci się przysiąść? - zapytał.
- Nie, ale cóż jakoś dam sobie radę - powiedziała po czym znów się napiła.
Pierwotny zabrał butelkę z jej ręki i się napił.
- W takim razie co jeszcze tu robisz? - spytał naburmuszony.
- Siedzę nie widać, zająłeś moją miejscówkę koleś - powiedziała ze śmiechem.
Mikaelson próbował ją zahiptotyzować. Ta zbyła go tylko machnięciem ręki. Ręki na którą nałożona była bransoletka z werbeną.
- Skąd to masz? - spytał zaciekawiony.
- Cały czas będziesz zadawał głupie pytania? - tym razem to ona zadała pytanie.
- Może, więc?
- Wiesz wiem trochę o tym świecie.
- Skąd?
- Wiesz, że to bardzo ciekawe pytanie.
- Nie zbywaj mnie. Skąd? Skąd wiesz o naszym świecie? I dlaczego tu siedzisz?
- Po pierwsze nie zbywam Cię. Po drugie mam coś z tym wspólnego. A po trzecie to moja miejscówka mówiłam Ci już.
- Urocza - powiedział ironicznie.
- Jak tam sobie chcesz - odparła zabierając trunek z jego ręki. Oddał bez żadnych protestów. Potrzebował teraz towarzystwa, a ta dziewczyna była niezwykła.
- Ok.To może inny zestaw pytań. Jak masz na imię?
- Sara.
- Sara? Ładnie.
- Wiem - oddała mu alkohol.
- Pewna siebie lubię takie.
- Jeśli nie chcesz żeby z tego ładnego noska zaraz poleciała krew natychmiast przestań.
- Ej no nie daj się prosić
- Lepiej mi to oddaj - odburknęła wskazując butelkę.
Gość do picia właśnie tego było mu trzeba. I to nie byle jaki gość do picia. Bardzo, ale to bardzo seksowny.
- Jest impreza plażę dalej przyłączysz się? - zapytała ironicznie.
- Z miłą chęcią - powiedział wstając. Gdy już stał na nogach podał jej rękę. Ujęła ją wstała po czym poszła przodem.
Droga na imprezę nie była łatwa. Cały czas gapił się na jej zgrabny tyłeczek. Ta wiedząc o tym robiła różne rzeczy aby go sprowokować. I kto by pomyślał, że w okresie totalnego załamania znajdzie piękną kobietę, która może być jego podporą. W tym trudnym świecie zrozumienia, a także sexu. Chciał tego jak nigdy. Jeszcze nikt nie pociągał go tak bardzo jak ta mała, pyskata kobietka. Wiedział, że z czasem i tak dojdzie do ich zbliżenia. Czekał na to. Zapomniał w końcu zapomniał. Zapomniał o tym jak głupia smarkula z Mystic Falls zmieniła jego życie. Chciała go zdominować. Chciała aby był grzecznym chłopcem. A on nigdy taki nie był. Przy Sarze mógł być sobą. Prawdziwym sobą. Nie jakąś marną podróbką, którą chciała z niego uczynić Ally dla własnej przyjemności. Ma tego dupka. Nie wiedział nawet jak ma na imię. Ale był mu wdzięczny. Wdzięczny za to uratował jego prawdziwe ja .Pełne złości, żądzy krwi; seksu i alkoholu.
Kol przez cały czas trwania imprezy borykał się z erekcją. Sara najzwyczajniej w świecie nie zwracała na to uwagi. Co rusz podsycała ogień w jego spodniach, a gdy tylko chciał jej dotknąć odsuwała się. Wiedziała co robiła i z kim ma do czynienia. Wiedziała, że on bezgranicznie jej pragnął. I robiła wszystko aby być blisko, a również daleko. Czy to miłość od pierwszego wejrzenia? Nie, nie pewnością nie no bo niby dlaczego. Dlaczego ktoś taki jak on miałby zawracać sobie głowę zwykłymi śmiertelnikami. Gdy " ciężar " w jego spodniach stał się nie do wytrzymania poszedł w ustronne miejsce i zwalił konia. Został jednak nakryty. Nie przez Sarę, Ally która z niewyjaśnionych powodów mogła się znaleźć tu na miejscu, a przez niego. Okropnego, wrednego starszego brata.
- Oj ktoś się tu nam zaspokaja - powiedział ze śmiechem.
- Odwal się.
- Może tak, może nie, mam sprawę - rzekł.
- Klaus Mikaelson ma sprawę i zwraca się z tym do swojego braciszka jak miło - odpowiedział z pełnym ironii śmiechem.
- Kol czemu nie jesteś teraz z Ally?
- Cóż znudziła mnie.
- Znudziła Cię. Czyli już nie darzysz jej uczuciem takim jak wcześniej. Już nie chcesz aby była szczęśliwa. Chcesz aby została tam w tym wielkim domu bez możliwości porozmawiania z kimkolwiek. Aby zamknęła się jeszcze bardziej niż przedtem. Damon z Rebekhą nie wiedzą jak jej pomóc. Nie odzywa się do nikogo. Może ty wiesz o co chodzi? Może to ty jesteś w to zaplątany? Może to przez ciebie?
- Tobie już do reszty odjebało?
- Mi? Nie mi nie, ale Tobie chyba tak jeśli dajesz komuś nadzieję na lepsze jutro, a potem zostawiasz. Zostawiasz mimo, że tego kogoś kochasz całym swoim sercem, które jak sprawdzali medycznie jednak masz. Smutne nie?
- Czy ty nie potrafisz zrozumieć, że dla mnie i dla Allssy nigdy nie było wspólnej przyszłości? Ona chciała zmienić mnie za wszelką cenę w grzecznego, miłego chłopca. A ja jestem dokładnym tego przeciwieństwem. Przejrzałem na oczy bracie - powiedział to ostatnie słowo z sarkazmem.
- A teraz wybacz muszę poszukać pewnej gorącej laski, na którą jestem bezgranicznie napalony. Żegnaj - wydusił z siebie i poszedł szukać swojej towarzyszki.
Znalazł ją na parkiecie. Tańczyła ostro trzymając w ręku butelkę bourbona. Czy to możliwe, że już ją uwielbia. Z pewnością.
- Gdzie mi tak nagle zniknąłeś przystojniaczku? - zapytała ze śmiechem,
- Musiałem załatwić to i owo - wskazał ręką na spodnie.
- Rozumiem i przepraszam - podała mu butelką.
- Masz za co, ale chyba wiem jak możesz to naprawić.
- Więc? - zapytała.
- Choć ze mną na plażę - zaproponował.
- Ale już na niej jesteśmy kotku.
- Nie tutaj. Gdzieś w ustronne miejsce. Cukiereczku.
- Tam gdzie wtedy?
- Na przykład. Chyba, że znasz lepsze miejsce.
- Raczej nie no chyba, że masz na myśli moje mieszkanie.
- Ciekawie, ciekawie, ale dzisiaj wolę plażę.
- Jak tam chcesz.
Kilka minut później znaleźli się na sąsiedniej plaży. W miejscu w którym się poznali. Siedzieli w ciszy i delektowali się bourbonem. Nie przejmowali się niczym. Myśleli tylko o tym co będzie potem. Jak potoczy się ich znajomość. Kol nie przejmował się nawet swoim starszym bratem, który jak to miał w zwyczaju pouczał go jak ma żyć. Sam zalecał się do swojej dziewczyny jakieś 10 lat, a tu nagle zgrywa dobrego brata którym nigdy w życiu nie był i radzi mu aby wracał pod pantofel. Nie takie rzeczy to nie z nim. Niech Ally zajmie się swoim wspaniałym przystojnym przyjacielem z którym miała czelność się całować wiedząc, że on jest w pobliżu. Nie byli parą to prawda, ale chyba trzeba być ślepym aby nie widzieć, że ktoś się w kimś kocha. Niebo nad Sarą i Kolem było gwieździste. Powietrze ciepłe i rześkie. Jednym słowem było idealnie na pierwszą randkę.
- To co pocałujesz mnie? - spytała wesoło.
- A chcesz? Zabrał butelkę z jej ręki.
- Szczerze? Nie potrafiła ukryć iskierek wesołości w swoich oczach.
- Zawsze...
- To nie. Obydwoje nie mogli ukryć śmiechu. Znali się od kilku godzin, a zachowywali jakby byli blisko całe życie. Kol oddał jej butelkę i przybliżył swoją twarz do jej. Po chwili ich usta złączyły się w gorącym pocałunku.
- Ja wcale tego nie chciałam.
- Chciałaś, chciałaś - zaprzeczył.
- Może i masz rację - powiedziała z szyderczym uśmiechem - Ale prawda jest taka, że nie całuję się na pierwszej randce.
- Ale to wcale nie jest nasza pierwsza randka.
- Nie? - spytała przekornie.
- Nie. Otóż to jest nasza druga randka. Więc jeśli nie masz nic przeciwko. Wziął pustą butelkę po trunku rzucił gdzieś na piasek i ponownie ją pocałował.
- W takim razie jeśli to jest nasza druga randka to kiedy była pierwsza?
- Hmm, wiesz to jest bardzo ciekawe pytanie. Można je rozpatrzyć na kilka możliwych sposobów.
1. Ty będziesz mówiła swoje ja swoje i później pójdziemy na kompromis.
2. Możemy zaliczyć nasze pierwsze spotkanie w tym miejscu za pierwszą randkę.
3. Mogę ściągnąć z twojej ślicznej rączki tą bransoletkę i Cię zauroczyć, ale coś czuję, że pijesz herbatkę z werbeny.
4. Możemy pominąć kwestie randki i zacząć się całować.
- Wiesz mam problem z wyborem między 1 a 4. Obie brzmią ciekawie. Dlatego chciałabym wykorzystać koło ratunkowe aby udzielić właściwej odpowie...
Nie zdążyła dokończyć swojej arcyciekawej kwestii ponieważ leżała na piasku przykryta ciałem Kola całując jego pięknie wykrojone usta.
Boski :D czekam na dalszą część... :*
OdpowiedzUsuńZajebiste!!!!! kiedy nn?? ;-)
OdpowiedzUsuńMasz talent! Czekam na nastepny rozdzial i nowe opowiadanie ;*
OdpowiedzUsuńświetne jak zawsze :-D
OdpowiedzUsuńBardzoo spodobal mi sie watek jak poznali sie na plazy.Jednak wole go z Ally. Mam nadzieje ze uswiadomi sobie ze poplenia blad.Slodcy sa.Kol jest prze cudowny w tym opowiadaniu.Moglabys zdradzic o kim napiszesz kolejne opowiadanie ?
OdpowiedzUsuńNie jestem jeszcze do końca pewna. Cały czas waham się pomiędzy Damonem, Klausem i Kolem <3 I cieszę się, że Ci się podoba ;*
UsuńDobry rozdzial xp kiedy nn
OdpowiedzUsuńZa ile nowy rozdzial? Ten jest boski<3
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz nowy?Ten jest prze fajny.Seks na plazy :-D
OdpowiedzUsuńNapisz z Kolem albo moze Elijahem:*
OdpowiedzUsuńKiedy nowu rozdzial.Ten jest super^^
OdpowiedzUsuńGenialne
OdpowiedzUsuń~Rebekah~
Wspanialy blog. Pisz dalej i pamietaj: Nigdy sie nie poddawaj ! :)
OdpowiedzUsuń