Było późne popołudnie miasto aż wrzało od plotek. W takim małym miasteczku jak Mystic Falls wieści rozchodzą się szybko, bardzo szybko. Każda nowo wprowadzona osoba jest sensacją większą lub mniejszą, ale sensacją. Teraz do miasta wprowadził się nie kto inny jak nieziemsko przystojny dwudziestokilkuletni brunet o oczach błękitnych jak niebo. Tylko skąd przy tak interesującym chłopaku, a raczej mężczyźnie była aż tak ciemna aura. Musiała się za nią ciągnąć tajemnica której nikt nigdy nie był i nie będzie w stanie odgadnąć.
~ Mystic Grill~
Tajemniczy mężczyzna siedział przy barze w towarzystwie pięknych kobiet, które reagowały na każde jego spojrzenie. Siedział i popijał bourbona. Nikt nie powinien widzieć w tym nic dziwnego. Zmęczony przeprowadzką chłopak przyszedł do baru poznać nowych sąsiadów, przyjaciół, a także wrogów. Wrogiem zapewne okaże się dziewczyna, która właśnie przyszła do baru. Brunetka średniego wzrostu o zielonych oczach pod zbyt dużymi okularami "kujonkami". W za dużym, rozciągniętym, szarym swetrze, czarnych jeansach z książką w dłoniach. No tak cicha szara myszka. Po minie chłopaka było widać, że raczej nie przypadła mu do gustu. Totalne przeciwieństwo rozrywkowego trybu życia jakie prowadził. Jednak takie dziewczyny zawsze były najlepsze w łóżku. Nie wiedział dlaczego, ale tak było. Dlatego zaryzykował podejść i zagadać.
- Hey mogę się przysiąść? - zapytał.
- Nie sądzę - odpowiedziała cicho "myszka".
- Może jednak, wiesz jestem tu nowy i chciałem się zaprzyjaźnić.
- A może ja nie chcę się przyjaźnić - odburknęła.
- Typ samotnika? - zapytał.
Nastała niezręczna cisza.
- Wybacz nie przedstawiłem się Kol Mikaelson.
Dziewczyna podniosła na chwilę głowę z nad książki i spojrzała mu w twarz. Patrzyła tak może z minutę i wróciła do czytania książki. W tym czasie nieproszony osobnik przysiadł się do jej stolika.
- Czy ja aby na pewno pozwoliłam Ci się przysiąść? - spytała oburzona.
- Wiesz od dziecka robię to co chcę - powiedział po woli.
Ally zrobiła naburmuszoną minę i ponownie wróciła do lektury.
- Zawsze taka jesteś. - zadał pytanie.
- Taka czyli jaka? - spytała niepewnie.
- No nie wiem nieśmiała, cicha, a zarazem hmm.. niekulturalna.
- Nikt Cię nie prosił abyś się dosiadł - odpowiedziała.
- To co porozmawiasz ze mną?
- Odczepisz się w końcu?
- Odpowiedziałaś pytaniem na pytanie to się nie liczy.
- Ok. Nie rozmawiam z nie znajomymi, więc po prostu odejdź.
- Ile ty masz lat 5? - zaśmiał się.
- Na pewno jestem dla ciebie za młoda.
- Kobieto w najgorszym wypadku dzieli nas 5 lat różnicy więc?
- Tak 5 lat razy ile żeby wyszło ok. 1130? Nigdy nie byłam dobra z matematyki musisz mi wybaczyć.
- Skąd wiesz? - na jego twarzy malował się... strach.
- Kol Mikaelson, pierwotny, syn Ester i Mikaela. Przeleżał stulecie zasztyletowany w trumnie przez brata. Hmm.. Co tu jeszcze? Jak mi się przypomni to ci powiem.
- Skąd wiesz? - wykrzyczał to tak, że oczy wszystkich natychmiast skierowały się w stronę ich stolika.
- A czy to ważne - powiedziała dziewczyna ze śmiechem.
Chwilę później szepnęła mu na ucho, że to jeszcze nie koniec i wyszła.
---------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że to nie sobota, ale nie mogłam się powstrzymać. Mam nadzieję, że się spodoba. Rozdział krótki, wiem. W razie jakichkolwiek pytań piszcie na gg 47267445 :).
ale super ! Uhuhuhu ciekawe skąd ona to wszystko wie? ;D a po jutrze sobota :) a ja czekam ;D + informuje o nn ;D
OdpowiedzUsuńPrzypadło mi do gustu. Ciekawe się zaczyna. Postaram się czytać kolejne rozdziały na bieżąco :D
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam na nowy rozdział i dalsze perypetie rodzeństwa Mikaelson w Nowym Orleanie :)
http://mikaelsonfamily.blogspot.com/
Super, kiedy następny rozdział? :D
OdpowiedzUsuń