Po kilku godzinnych poszukiwaniach Kol znalazł Allyssę pod jakimś drzewem. Dziewczyna była zziębnięta i co rusz ocierała lecące słone łzy. Pierwotny przez kilka minut obserwował Ally zza drzewa. Chwilę później ta zaczęła się strasznie trząść, więc podszedł do niej i bez dalszych ceregieli przytulił. Ta chciała go odepchnąć, wyrwać z jego uścisku. On jednak trzymał mocno i tym sposobem wygrał ich małą potyczkę.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytała łkając.
- Nic, kompletnie nic - powiedział spokojnie jak do dziecka.
- To czemu tu jesteś? - spytała jeszcze raz popłakując.
- Bo mi na tobie zależy - powiedział po chwili - a po za tym chciałem przeprosić, dokładnie nie wiem za co bo tego mi nie powiedziałaś, ale przepraszam po raz pierwszy w życiu, więc mam nadzieję, że wybaczysz mi to co zrobiłem.
Nastała kłopotliwa cisza, którą przerwała właśnie Ally.
- Nie to ja przepraszam.
- Ty za co? - spytał zdziwiony.
- Za to, że obrażałam się bez powodu.
- Przestań, jakiś powód musiał być - powiedział.
- No dobrze, wściekałam się jak mówiłeś do mnie Allyssa - wyznała.
- Dlaczego? Przecież to takie piękne imię - odpowiedział.
- Wiem, wybierała je moja matka, i po jej śmierci nikt już tak do mnie nie mówił - powiedziała ze smutkiem.
- Przykro mi - widać było, że mówił prawdę.
- No dobrze, ale już dość o mnie powiedz mi coś o sobie i wypuść ze swoich wielkich ramion - zaśmiała się.
- Nie, nie wypuszczę Cię.
- Dlaczego? - spytała i zrobiła maślane oczy.
- Bo będzie Ci zimno, a te twoje oczy i tak nic nie dadzą. Kochana żyję na tym świecie zbyt długo, żeby nabrać się na tą dziecinną sztuczkę - zażartował.
- No niech Ci będzie - powiedziała z pogardą - a teraz powiedz coś o sobie - ponagliła.
- Hmm... Jestem Pierwotnym, mam trzech braci i jeszcze siostrę, którą już zdążyłaś poznać, przeleżałem stulecie w trumnie, umarłem jednak teraz znów mogę się cieszyć moim nieśmiertelnym życiem - zaśmiał się - to wszystko chyba wiedziałaś.
- Czyli ta dziewczyna, która otworzyła mi drzwi to twoja siostra? - spytała zażenowana.
- Tak przyjechała na weekend.
- Zrobiłam z siebie idiotkę - wykrzyczała - i to wszystko twoja wina.
- Moja niby czemu? - też krzyczał.
- No dobra uspokój się, takie osoby jak ja też żartują - zaśmiała się.
- Zapamiętam na przyszłość, to co odprowadzić Cię do domu czy chcesz tu jeszcze chwilę zostać? - spytał.
- Ja wracam do domu, sama jak chcesz to jeszcze zostań i przyrzekam jak zobaczę jak idziesz za mną to zabiję. Rozumiemy się? - spytała.
- Tak..
Ally wyślizgnęła się z ramion Pierwotnego i pobiegła w stronę domu.
---------------------------------------------------------------------------------
Tararam... Jak tam dużo macie do poprawy? Ja się chwalić nie będę, ale w tym roku nie mam nic. Jak miło tak żyć xd. Jeszcze dzisiaj powinna pojawić się ankieta. Sądzicie, że kto jest ojcem Ally?Pamiętacie w prologu napisałam, że to romantyk. Jeśli nie to wam przypominam. Życzę miłego tygodnia i do środy. Jest szansa spotkać się jeszcze w niedzielę bo wracam na mojego drugiego bloga.
Proszę cię. Zacznij informowac mnie o nowościach. :) to dla nie bardzo ważne, bo uwielbiam twoje opowiadanie i jeśli wiedziałbym zawsze kiedy jest nn to komentowałabym każdy post. No ale jak uważasz . Świetny rozdział. Ale ja kocham ten twój ship. ;D pozdrawiam i szybko Dodaj. ;D
OdpowiedzUsuńJejejje <3 I jest nn! Nadal krótko, ale i tak wspaniale. Kol i Ally są świetni. Czyżby ona była zazdrosna o Reb :D :3 Marrrau :p Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń