środa, 13 listopada 2013

Rozdział 17.

Po drodze Kol zajechał do sklepu z ubraniami. Po dłuższym zastanowieniu stwierdził, że nie pokaże się nigdzie cały w bitej śmietanie. Naprawdę musiałoby to wyglądać przekomicznie. Nawet małe dzieci, które wracają  z zabawy są czystsze. Gdy już weszli do centrum każde poszło w swoją stronę. Spojrzenie ludzi cały czas lądowało na nich. Pierwsze co zrobiła Allyssa to skorzystała z łazienki. Zamknęła się w niej i umyła i poprała swoje ubrania. Suszyła je suszarką do rąk. Trochę to trwało, ale jakoś się udało. Gdy wyszła postanowiła pójść do jubilera. Kupiła tam bransoletkę dla Kola aby odwdzięczyć się za wszystko co dla niej zrobił. Wiedziała, że cena bransoletki nie zwróci mu wszystkich pieniędzy wydanych na nią, ale liczy się gest. Prawda? Na biżuterii kazała wygrawerować " You makes my dreams come true"... W końcu to była prawda. Z tego całego zamieszania z prezentem zapomniała o tym po co tu przyszła. Czyli o ubraniach. Pobiegła, więc szybko do najbliższego sklepu i kupiła to. Kol też nie próżnował. Tylko, że on nie kupił sobie nic nowego.
Poszedł do samochodu i ubrał wpakowaną wcześniej do bagażnika skórzaną kurtkę, czarną koszulkę i jeansy tego samego koloru. On wolał pójść do kawiarni zahipnotyzować jakiegoś mężczyznę aby ten dał mu swojego laptopa i zamówić bilety do Rzymu. Z Ally spotkał się przy fontannie w centrum handlowym pół godzinny później.
- A gdzie bita śmietana? - spytał.  
- Zmyła się w damskiej toalecie chłoptasiu, to pojedziemy już tam gdzie mamy?
- Z miłą chęcią powiedział - i obydwoje skierowali się w stronę auta.

~ 2 godziny później ~
- Ally zbliżamy się na miejsce, więc musisz to założyć - powiedział po czy podał jej czarną chustę aby przewiązała nią oczy.
- Po co?
- Ponieważ droga do miejsca do, którego teraz jedziemy ma być tajna i tylko nieliczni ją znają.
- Niech Ci będzie - powiedziała po czym przewiązała oczy.
Samochód przejechał przez bramę jechał ok 1 km korytarzem, który składał się z wierzb płaczących po czym stanął przed pięknym dworem. 
Pierwotny opuścił pojazd i podszedł do drzwi pasażera. Wziął Ally na ręce po czym postawił dopiero naprzeciwko willi. Odwiązał jej oczy i powiedział entuzjastycznie
- Niespodzianka.
Dziewczyna z wrażenia zaniemówiła. Przed nią stała wielka, piękna budowla. Za domem rozciągał się las. Trawa była równo przystrzyżona. Na trawniku przed domem było mnóstwo czerwonych kwiatów.
- To twój dom? - spytała.
- Nie, ten dom nie należy do nikogo z mojej rodziny.
- No to co tu robimy? - spytała niespokojnie.
- Powiedzmy, że znam właściciela - uśmiechnął się.
- To co wejdziemy do środka? - spytał.
- Pewnie - powiedziała po czym poszła wolnym krokiem do drzwi. 
Gdy już obydwoje byli przed nimi Kol wyciągnął klucze, otworzył zamek i zaprosił Ally do środka.
- A ty czemu nie wejdziesz? - spytała zaciekawiona.
- Nie mogę, właściciel mnie nie zaprosił.
- To co robisz dzwoń do niego, nie zamierzam siedzieć w tym domu sama, za bardzo się boję.
- Nie trzeba dzwonić, właściciel jest w domu.
- No to go zawołaj - ponagliła.
- Oj mój głupiutki skarbie.
- Co? - spytała oburzona.
- Nic nie rozumiesz? 
- Nie, a powinnam? - spytała. 
- To ty jesteś tym właścicielem, wszystkiego najlepszego kochanie - powiedział słodko.
- Jak to? 
- Jak się nie mylę to wczoraj miałaś urodziny, a z tego co wiem na pewno się nie mylę, więc zaprosisz mnie czy mam spędzić noc w altance?
Ally zrobiła przesadny ukłon po czym powiedziała:
- Możesz wejść, chyba, ale ja nie mogę przyjąć tego prezentu.
- Oj, możesz, możesz - powiedział po czym do środka wziął Ally na ręce po czym pognał na górę, postawił przed komórką i rzekł
- Jeśli będziesz niegrzeczna to tu będziesz siedzieć, rozumiesz?
- Tak rozumiem - powiedziała po czym podeszła do niego i się przytuliła.
- A to za co, czym sobie na to zasłużyłem? - spytał ciekawy.
- Dziękuję, za dom, za urodziny za wszystko... - mówiła w jego tors.
Po chwili jednak się odsunęła, wyciągnęła z torebki czarne pudełeczko, wręczyła mu je i powiedziała
- A to tak w podziękowaniu za to wszystko - i się uśmiechnęła.
***
Dzień zapowiadał się pięknie i spokojnie jednak skończyło się jak zawsze. Deszcz nie ustępował. Krople spływały wolno po szybach. Niebo było szare, a wszystko na dworze bezbarwne pozbawione chociaż części przyjemnego, jasnego blasku. Odcięci od reszty świata przyjaciele mieli w końcu czas i ochotę na to aby porozmawiać. Siedzieli w salonie na wygodnej sofie przy kominku, w którym skrzył się ogień. Byli tak pochłonięci rozmową, że nawet nie zwracali uwagi na pogodę. A towarzyszyła im cicha, spokojna muzyka klasyczna.
(...)
- To co powiesz mi w końcu skąd o nas wiesz?
- Może tak, może nie proszę Cię zostawmy to w spokoju.
- Nie Ally niczego nie zostawimy w spokoju.
- No niech Ci będzie zacznijmy od początku.
Był bardzo wczesny, letni poranek. Czytałam właśnie książkę na cmentarzu obok grobu mojej matki i w tym właśnie momencie pojawił się on...
- Kto?
- Dokładnie to nie wiem, wiem jedynie, że podawał się za Stefana jednak ja od początku wiedziałam, że nim nie jest było w nim coś innego..
- A mianowicie co?
- Był taki... To znaczy w jego oczach było widać mrok... Sam jego sposób chodzenia wyrażał pogardę wobec innych, a wujek nigdy taki nie był... Już po pierwszych słowach postrzegałam go jako aroganckiego dupka, ciebie zresztą też - uśmiechnęła się i odwróciła głowę aby zobaczyć wyraz jego twarz.
- No i do dalej? - zapytał nawet nie komentując tego co wcześniej usłyszał.
- No i co miało być dalej rozmawialiśmy, on opowiadał mi o swojej niespełnionej miłości szczerze mówiąc zrobiło mi się go żal, więc pogadałam z Bonnie o zasłonie oddzielającej nasz świat od tamtego wymiaru, no i co później umarła rozumiesz umarła przeze mnie - gdy to tylko powiedziała zaczęła płakać.
- Ej aniele to nie twoja wina rozumiesz? - powiedział czule i przytulił ją do siebie.

3 komentarze:

  1. Zajebiste !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisz dleh tak mnie wciagneloo ze niewiem xddd
    moglm napisac z kont ale logowac mi sie nie chceee xd

    OdpowiedzUsuń